Początek historii
Rodzina. Największy kapitał – i największy ciężar, gdy w grę wchodzi majątek.
Grzegorz zgłosił się do mnie po kilku nieudanych próbach porozumienia z siostrą i kuzynem.
Dom po rodzicach. Trójka współwłaścicieli. Trzy wersje „co dalej”.
Nie rozmawiali ze sobą od miesięcy. Prawnicy sugerowali tylko jedno: sprawę sądową.
On nie chciał wojny. Ale nie wiedział, jak to zakończyć.
Sytuacja początkowa
- spadek: dom z działką w centrum miasta
- 3 właścicieli – brak jednomyślności
- napięcia z przeszłości, niezałatwione emocje
- próby rozmów kończące się kłótniami
- obawa przed „rozdrapywaniem ran” na sali sądowej


Co zrobiłam?
- rozpoczęłam od indywidualnych rozmów – każdy z uczestników miał swój czas i przestrzeń
- nie oceniałam, słuchałam i analizowałam
- stworzyłam mapę interesów – co naprawdę jest ważne dla każdej strony
- zaproponowałam ugodowy model podziału, oparty na konkretach, a nie emocjach
- pilotowałam proces mediacji z moim wsparciem
- dopilnowałam formalności i aktu notarialnego
Efekt końcowy
- podpisanie ugody – bez udziału sądu
- nieruchomość sprzedana, środki podzielone
- brak napięcia i żalu – relacje odnowione
- Grzegorz przyznał, że pierwszy raz od śmierci matki poczuł spokój

Zamiast wojny – wspólny język. Zamiast walki – rozwiązanie.
Rodzinnych konfliktów nie rozwiązuje się przez przepisy.
Rozwiązuje się je przez zrozumienie, uważność i strukturę działania.
To była jedna z tych spraw, w których wartość to nie tylko pieniądze.
To był spokój. I godność.
Masz rodzinny spadek, który dzieli zamiast łączyć?
Zanim rozpadnie się coś więcej niż majątek – porozmawiajmy.
