Początek historii
„To już tonie” – powiedziała mi w pierwszym zdaniu.
I miała rację.
Marta prowadziła firmę od lat. Wiedziała, czym są ryzyko i odpowiedzialność.
Ale tym razem nie chodziło o rynek.
Chodziło o jedną umowę. Leasing maszyny budowlanej, która ciągle się psuła.
Każda awaria kosztowała ją tysiące. Nikt nie chciał słuchać.
Sytuacja początkowa
- umowa leasingowa podpisana kilka miesięcy wcześniej
- maszyna niesprawna, permanentne serwisy, przestoje na budowie
- koszty wynajmu sprzętu zastępczego
- leasingodawca: brak reakcji, „to nie nasz problem”
- wcześniejsze konsultacje z kancelariami – bez efektów


Co zrobiłam?
- poprosiłam o całość dokumentacji i harmonogramy awarii
- przeanalizowałam zapisy umowy pod kątem tzw. asymetrii informacji
- zidentyfikowałam klauzulę, która mogła zostać zakwestionowana
- opracowałam plan wyjścia z umowy bez kar
- rozpoczęłam rozmowy z leasingodawcą – bez konfrontacji, z rozwiązaniem na stole
Nie zawsze trzeba walczyć.
Czasem trzeba tylko zobaczyć to, czego inni nie dostrzegli.
Ta sprawa pokazała, że nawet najbardziej precyzyjnie skonstruowana umowa może mieć słaby punkt.
Trzeba tylko wiedzieć, gdzie go szukać.
Masz podobną umowę?
Jeśli czujesz, że coś w Twojej umowie nie gra – nie czekaj, aż zniszczy Twoją firmę.
Zadziałaj zanim temat wymknie się spod kontroli.
